Gdy na ziemię schodzę, to gubić się zaczynam
Nie do końca wiem jaka tego jest przyczyna
Lecz nie martwię się, życie moje jak malina
Rządze swoim światem jak kiedyś lasem zwierzyna
Pnę sie ku górze, choć długa ta drabina
I tracę zapał, mam wrażenie…
Chyba na górze skorzystam przy schodzeniu z komina
A Ty? Co to za mina?
Stoisz tam, jakby to była Twoja wina
Może też coś ulepisz, przed Tobą leży do tego glina
Dlugożytność ma najlepszy klimat
Jebać temat covida, i „made in china”
Lepiej usiądź i spójrz jaka piękna kotlina
Każda taka chwila mi przypomina
O tym, że z życia trzeba korzystać
I to powinna być sprawa oczywista
Każda chwila powinna być od miłych przeżyć soczysta
Ogarniesz to jeśli jesteś bystra
A może nie
Wtedy dopiero należy martwić się
Może tak zrozumiesz, że nasz system ssie
Spójrzmy też na tych dekli
Chyba im za gorąco, czują się jakby bułki piekli
I jebać tych co smiecą w lesie i gdziekolwiek indziej
Karma do was i tak w końcu przyjdzie
Ciekawe jak wtedy na tym wyjdziesz…
A może to nie jest temat do rozmowy?
Wolałbyś dyskutować o tym jak sie wiesza podkowy?
Do góry nogami?
Nad drzwiami czy pod schodami?
Cóż, niektórzy lubią takie tematy
A w tym czasie umrą pszczoły a potem umrą kwiaty
Świat zwiędnie, i tak już jest trendowaty
(To jest zwykła rozgrzewka, widzę, ze ktoś jeszcze czyta te rzeczy, miło mi i pozdrawiam)