Moje dotychczasowe doświadczenia z naturalnymi kremami do pielęgnacji dłoni były... średnie. Chyba znalazłam już swój ideał jednak chęć wypróbowania nowości skusiła mnie do sięgnięcia po marki rodzime.
Od dawna kusiło mnie, aby wypróbować któryś z kosmetyków marki Be Organic. Raz zaliczyłam wtopę (recenzja mleczka) jednak wychodzę z założenia, że czasem warto dać firmą drugą szansę. Tak oto przy okazji promocji wpadł w moje ręce krem do rąk z korzeniem maca i masłem cupuacu Be Organic. Estetyczna tuba zawiera 50 ml produktu, cena regularna to ok. 18 zł.
Producent informuje nas, że mamy do czynienia z kremem, który szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Warstewka jaką pozostawia faktycznie nie należy do mocno wyczuwalnych za to... zapach czuć na pół metra :D Jest intensywny, drażniący i niestety, niezbyt przyjemny.
Właściwości nawilżające określiłabym mianem przeciętych. Zaznaczę jednak, że jestem posiadaczką bardzo wymagającej skóry i mało który krem trafia w moje gusta. Generalnie - nie jest źle. Ot, jeśli jego zapach by mi odpowiadał byłby dobrym kremem ' do torebki', do stosowania w ciągu dnia. A że mi nie odpowiada to jak już dobije dna, będę się trzymać od niego z daleka ;)
Regenerujący krem do rąk Vianek kupiłam z którymś z babskich magazynów. W ilości sztuk dwóch bo dodawali do niego również mój ulubiony płyn micelarny tego producenta (recenzja). Cena regularna to około 15 zł za pojemność 75 ml. Opakowanie jak Vianka przystało jest estetyczne a zapach należy do tych słodkich, przypomina mi cukierki ;)
Krem ma dość lejącą jednak treściwą i tłustą formułę. Pozostawia na skórze mocno wyczuwalny, 'śliski film'. Trudno zaaplikować go w większej ilości bo potrafi się mazać, więc często nakładam go dwoma, niewielkimi porcjami, żeby wzmocnić jego dobre właściwości pielęgnacyjne.
Niestety, krem zawiera w swoim składzie mocznik. Wpływa to pozytywnie na jego działanie jednak w przypadku mojej skóry, produkty z tym składnikiem zupełnie nie sprawdzają mi się w sezonie zimowym. Gdy moje dłonie są w słabszej kondycji powoduje on u mnie dodatkowe podrażnienie, często pieczenie i uczucie dyskomfortu. Zaznaczę jednak, że to kwestia indywidualna - ogrom osób ceni sobie kremy do dłoni z zawartością mocznika i nie powodują one u nich żadnych przykrych niespodzianek.
Ten egzemplarz używam do pielęgnacji skóry stóp. Poprzedni używałam częściej na dłonie, głównie nakładając go grubszą warstwą na noc. I byłam zadowolona z jego działania - bo faktycznie regenerował skórę. Tak samo jak i teraz nie mam do niego większych zastrzeżeń jeśli mowa o stopach (chociaż nie radziłabym chodzić po kafelkach bez skarpetek bo można się na nich przejechać...).
Podsumowując: oba kremy nie są dla mnie i do nich nie wrócę, jednak obiektywnie rzecz biorąc - mają szansę znaleźć swoich zwolenników.